PoważnieNiepoważny
Grombelard bez legend to tylko deszcz i wiatr
Feliks W. Kres - Księga Całości TOM 4: Grombelardzka Legenda: Wstęgi Aleru

AUTOR: Feliks W. Kres
TYTUŁ: Grombelardzka Legenda
PODTYTUŁ: Wstęgi Aleru
CYKL: Księga Całości
TOM: IV
GATUNEK: Fantastyka
DATA WYDANIA: 03.09.2021r.
WYDAWNICTWO: FABRYKA SŁÓW
ISBN: 978-83-7964-665-4
ILOŚĆ STRON: 400
OCENA: 9/10
Już podczas czytania pierwszego tomu Księgi Całości wiedziałem, że nie jest to cykl literacki, który można przeczytać, odłożyć i zapomnieć. Po pierwsze, losy postaci rozrzuconych po tym świecie przez autora, niczym pionki na szachownicy trzymają czytelnika w przyjemnych kleszczach zaciekawienia. Po drugie, nie jest to cykl na tyle łatwy w zrozumieniu, żeby od razu po jednokrotnym przeczytaniu wiedzieć wszystko (zwłaszcza, że i w samych książkach są postaci, które mają znikomą wiedzę na temat praw, którymi rządzi się świat otaczający, mimo iż pysznie twierdzą inaczej). Wreszcie po trzecie, nie tyle warto, co nawet trzeba do twórczości Kresa wrócić, żeby wobec wszechobecnego chłamu zobaczyć jak powinno się pisać powieści.
Choć w poprzednich tomach jakoś ta cała szererska polityka mnie nie dotykała, skłamałbym mówiąc, że widoczna w cale nie była. W trzeciej części Wstęg Aleru (bo ten tom podzielony jest właśnie na trzy części) polityka gra pierwsze skrzypce. Smyczkiem uplecionym z intryg i kłamstw zagra długą smutną melodię na strunach Szerni i Aleru. A wracając na ziemię… zagra nam na nosach.
Wszystko, co myśleliśmy do tej pory, że wiemy na temat Ciężkich Gór, nijak nie ma się do tego, jakie owe Góry są naprawdę. Dzielni wojownicy i ci poruszający się cicho na czterech łapach, i ci stąpający twardo w pełnych zbrojach nie znaczą nic wobec wielkiej niszczącej tajemniczej siły. A to z kolei wskazuje na fakt istnienia jakiegoś ważniejszego prawa nad tymi, które rządzą światem.
W pierwszym tomie Grombelardzkiej Legendy mieliśmy okazje kilka tych legend poznać (w zależności od interpretacji, legendą mógł być jeden z bohaterów lub splot okoliczności czekających od lat na spełnienie). W kontynuacji – Wstęgi Aleru kilka z tych legend wyjaśniają, smutne niekiedy przeznaczenie wypełnia się, ale autor tworzy w naszych głowach nowe domysły na temat tego, do czego to wszystko zmierza, i jak sądzę – potężnie nas tym w późniejszych tomach zaskoczy.
Tom 4 nadal oscyluje wokół silnych postaci kobiecych. Do znanej i mam nadzieje lubianej Kareniry dołącza inna kobieta, a w zasadzie kot uwięziony w kobiecym ciele. Przez określenie – dołącza – mam na myśli fakt autorskiego powołania do życia kolejnej, nowej po naszej znajomej Armektance, wojowniczki. Nie dołącza bynajmniej w sensie stworzenia dwuosobowej drużyny, bowiem paniom przyjdzie zmierzyć się w pojedynku na śmierć i życie… i to nie raz.
Czy pojawienie się Królowej Gór, Hel-Krehiri, czy jak kto woli Kagi – przeciwniczki naszej dzielnej Łowczyni jest ciekawe? Niekoniecznie. Muszę przyznać, że wątek tej pani jakoś średnio przykuł moją uwagę. W myśl stwierdzenia: Legenda jest tylko jedna, moje oczy bacznie śledziły losy okładkowej Kareniry i tak to zostawmy...
Wstęgi Aleru nie zamykają się jednak na dziwnych prawach rządzących światem i potyczce dwóch kobiet. Tom 4 to również opowieść o kolejnym Przyjętym, który uparcie (czasem po trupach, jeżeli nie ma innego wyjścia) dąży do pomocy proroctwu w jego wypełnieniu. A owe proroctwo dotyczy związania dobra i zła w jednej istocie o srebrzystym kosmyku. Co się stanie, kiedy taka istota przyjdzie na świat? A może już po nim stąpa? Czy jest świadoma, że jej życie wiąże się z przepowiednią?
Mimo, iż niektórzy z bohaterów będą tu walczyć z utratą pamięci, my powinniśmy pamiętać co wydarzyło się w Sercu Gór, które stanowi pierwszą, niemniej soczystą niż Wstęgi Aleru połówkę tego smakowitego czytelniczego jabłka. Tam coś się otworzyło, tu się zamyka, ale otwiera się coś nowego. I dzięki temu cykl Księgi Całości ciągle trzyma nas w szachu ciekawości. Być może dopiero po przeczytaniu ostatniego tomu będzie można śmiało powiedzieć, że temat jest wyczerpany, a wątki pozamykane. Na razie nie ma mowy o tym, żeby to, co rozpoczęte wraz z pierwszymi kartami danego tomu, rozwiązało się wraz z ostatnimi. Czyli Kresowe perpetuum mobile samo się napędza i nigdy nie zatrzymuje.