top of page
  • Mary Bycowsky

„Klauzula siódma” Michał Dąbek





Pierwsze wrażenie z „Klauzuli siódmej”? Ogromna. Rozmiar prawie ośmiuset stron budzi respekt. Przygotujcie się na poważną lekturę!

Głównym bohaterem jest nadkomisarz Hopkins i wbrew zachodniobrzmiącemu nazwisku rezyduje on w Warszawie, której wakacyjny klimat przerywa porwanie córki biznesmena. To z tym przestępstwem związana jest oś akcji, która ma swoje zawirowania.

Skłamałabym, twierdząc, że całość powieści to tylko policyjna robota. Otóż nie, mamy także aspekt psychologiczny czy obyczajowy.

Jak to jednak wśród rasowych kryminałów bywa, obserwujemy typowe surowe środowisko stróżów prawa, którym niestraszne papierosy Marlboro i wódka.

Sam pomysł autora jest zacny i zasługuje na docenienie. Powieść ma klimat, upalny i kryminalny. Jednak głównym moim zarzutem wobec niej jest fakt, iż jest przegadana. Intryga kryminalna (jak twierdzi Michał Dąbek na wstępie w całości zmyślona), zmieściła by się na znacznie mniejszej ilości stron.

Można by wyciąć co mniej istotne fragmenty i tomiszcze od razu wyglądałoby przystępniej dla czytelnika. Brnąc przez kolejne setki kartek zdążymy się już historią znudzić i wkurzyć a chyba nie o to chodziło.

Bohaterowie klną, grożą i są brutalni - ta ostrość charakterów jest zaletą powieści. Książka nie upiększa. To takie spotkanie „bez lukru”, esencja. Przyrównując do papierosów, nie żadne lighty to ostry, gryzący tytoń i śledztwo w które wsiąkamy jako odbiorcy.

Można oczywiście było napisać to lepiej, ale autor ma wielki potencjał. Conajmniej objętościowo korespondujący z publikacją. Czysto wydawniczym minusem jest mała czcionka. Ale jak wielki musiałby to być tom, gdyby była przystępniejsza?!

Jeśli macie czas i lubicie czytelnicze wyzwania - warto spróbować. Z pewnością nie jest to książka na jedno popołudnie. Miłośnikom kryminałów jednak uda się wytrwać do ostatniej strony, głównie dzięki atmosferze powieści. W tym tkwi jej siła.

39 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page