- Aga K.
"Kochanek lady Chatterley" D.H. Lawrence
tytuł: "Kochanek lady Chatterley"
tytuł oryginału: "Lady Chatterley Lover"
autor: D.H. Lawrence
tłumaczenie: Marceli Tarnowski
data wydania: 2023-02-22 (to już kolejnej polskie wydanie)
wydawca: Wydawnictwo MG
liczba stron: 400
ISBN: 978-83-7779-892-8

Lubię sięgać po klasykę literatury, nadrabiać znane książki. Czasem okazuje się, że trafiam na prawdziwą perełkę, innym razem walczę z nudą w czasie lektury - jak to w życiu bywa - nie każdy klasyk do mnie trafia. Przy okazji premiery nowej ekranowej adaptacji, Wydawnictwo MG wydało w nowej oprawie historię pióra Lawrence'a - "Kochanek lady Chatterley", pomyślałam więc, że skorzystam z okazji i poznam bliżej i ten klasyk.
O czym jest ta książka? Constance jest młodą żoną lorda Clifforda Chatterley, który powrócił z wojny okaleczony na całe życie - został sparaliżowany od pasa w dół, porusza się na wózku. Oboje wiodą spokojny żywot w posiadłości jego przodków, brak im jednak dziecka, który byłby dziedzicem. Znudzona, nieszczęśliwa w małżeństwie i stęskniona za doznaniami fizycznymi Constance wdaje się w romans z Olivierem Mellorsem, leśnikiem pracującym zatrudnionym przez jej męża. Jako osoby z różnych warstw społecznych - ona arystokratka, w dodatku zamężna, on prosty mężczyzna z ludu, różnią się między sobą ich związek wydaje się być spisany na straty. Czy aby na pewno?
To kontrowersyjna książka jak na czasy i miejsce, w których została napisana i wydana, ale myślę, że w naszej współczesności większości nie zaszokuje, ani specjalnie nie zaskoczy. Rozumiem czemu w swoich czasach wzbudziła kontrowersje, w końcu nie tylko nazywała rzeczy po imieniu jeśli chodzi o miłość fizyczną, ale też pokazała swoisty mezalians, związek między dwojgiem ludzi z różnych sfer, których dzieli wiele, a nie łączy prawie nic. Takie rzeczy w bardzo konserwatywnej Anglii w XX wieku mogły szokować. Jednocześnie w naszych czasach nie wzbudzają już żadnych emocji - we współczesności nie ma warstw społecznych, a nawet jeśli są jakieś podziały to nie tak głębokie i jaskrawe, a erotyka jest prawie na porządku dziennym, obecna choćby w popkulturze.
Wbrew pozorom i opisowi, nie jest to też taki typowy romans - praktycznie do połowy powieści nie działo się nic w tej kwestii. Niewątpliwie jest to jednak książka w sporym stopniu skupiona na seksualności. Więcej jest tu jednak mówienia o tym temacie, a mniej tzw. "scen". Współczesnym czytelniczkom literatury romansowo-erotycznej te nieliczne, bardzo stonowane opisy aktu płciowego nie będą się wydawać gorszące, czy w jakiś sposób zaskakujące. Obecnie pisze się zdecydowanie bardziej dosadnie, co jednak nie znaczy, że lepiej. We mnie samej, jako osobie, która nie sięga po erotyki i nie lubi tego rodzaju książek, cała ta powieść i wspomniane "sceny" nie wzbudziły żadnych emocji.
Ponadto, jest to po prostu ciężka w odbiorze opowieść, mimo prostego języka jakim została napisana - męcząca, nużąca i ślimacząca się, przepełniona pseudofilozoficznymi, patetycznymi rozważaniami i rozmyślaniami nad nicością, sensem życia, nad duszą i jej nieśmiertelnością, nad znaczeniem miłości - i tej duchowej i fizycznej, nad wyzwoleniem z tego, co ogranicza ludzi. Do tego sporo w niej o zależnościach i zmianach społecznych, o różnicach między różnymi warstwami angielskiego społeczeństwa, o powojennych przemianach. To wszystko stanowi trzon powieści, a nie romans między bohaterami.
Tak naprawdę uczuć między postaciami tu za bardzo nie uświadczymy, więcej rozmyślają o wspomnianych wyżej rzeczach, czy przemawiają na ten temat, niż tak naprawdę czują. Kiedy jednak opowieść przechodzi z tych patetycznych tonów do opisów, chociażby budzącej się po zimie przyrody, wtedy nabiera rumieńców i staje się naprawdę dobra. Niestety, wspomniane opisy tła fabularnego są rzadkością, nawet jeśli taką barwną, to jednak mało istotną częścią.
Od razu widać, że jest to książka napisana przez mężczyznę: postać Connie jest bardzo stereotypowa - to naiwna, skupiona na własnych popędach, niezdecydowana, nielogiczna, taka głupiutka kobieta, co to bez mężczyzny wariuje. Nie podobała mi się ta postać, zwłaszcza w kontekście męskich bohaterów, którzy są nawet jeśli nie wzbudzają sympatii, to jednak jakoś są opisani lepiej. Rozmyślania wewnętrzne Constance nudzą, wywołują u czytelnika raczej politowanie niż zrozumienie. Mężczyzn poznajemy może bardziej z oddali, ale wydaje mi się, że można bardziej się wczuć w ich położenie, zrozumieć co przeżywają. Nawet jeśli mówią gwarą, co co jakiś czas praktykuje Mellors (a co mnie irytowało w trakcie lektury).
Zmęczyła mnie ta lektura, zwłaszcza jej pierwsza połowa. Mieli ona w kółko to samo, powtarza się, nie wnosi niczego nowego, nudzi rozwlekłymi dywagacjami na wciąż te same tematy, niczym nie zaskakuje. Gdzieś przeczytałam zdanie, że ta książka się kiepsko zestarzała i zdecydowanie zgadzam się z tą opinią. Lubię powieści sprzed lat, klasyki, które mimo swojego wieku są w pewnym sensie uniwersalne, a tego nie mogę niestety powiedzieć o "Kochanku Lady Chatterley". Ta opowieść już chyba nie zaszokuje nikogo, nie pobudzi też raczej do rozmyślań, choćby nad wolnością, czy podziałami społecznymi. To raczej książka z tych, które się czyta i za chwilę zapomina. A szkoda.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem MG - dziękuję za egzemplarz tej książki.
#kochanekladychatterley #dhlawrence #wydawnictwomg #klasykaliteratury #powieśćobyczajowa #współpracareklamowa