top of page
  • Zdjęcie autoraPoważnieNiepoważny

Kontakt

Carl Sagan - Kontakt

 

AUTOR: Carl Sagan


TYTUŁ: Kontakt


GATUNEK: fantasy / science-fiction


DATA WYDANIA: 07.02.2023r.


WYDAWNICTWO: Zysk i S-ka


ISBN: 978-83-8202-808-9


ILOŚĆ STRON: 540


OCENA: 10/10








 

Co świadczy o wyjątkowości Kontaktu na tle innych powieści z gatunku science-fiction (a przynajmniej tych, które przeczytałem)? Podczas gdy większość z tych skupiających się na kontakcie z obcą cywilizacją koncentruje się na szybkim czynnym (często destrukcyjnym) ich wpływie na ludzkość i odwrotnie, tu wszystko analizujemy na chłodno, powoli, dokładnie i wydawałoby się sztampowo, bowiem poza wielką garścią nauki i dedukcji, nic odkrywczego raczej nie znajdziemy. Czy jest wobec tego nudno? No właśnie nie! I to jest zastanawiające…


Zostaliśmy jako ludzkość wplątani w grę, której znaczenia nie znamy, a w którą i tak bylibyśmy wplątani prędzej czy później. Z jakiegoś dalekiego zakątka kosmosu dostajemy znak świadczący o próbie kontaktu. Przerabiamy go na zaszyfrowany ciąg cyfr, który uznajemy za narzędzie niezbędne w dalszym procesie poznawczym i krok po kroku rozszyfrowujemy. Kolejnym przechwyconym sygnałem jest cyfrowy zapis wystąpienia znanego niemieckiego niedoszłego akwarelisty na igrzyskach olimpijskich w Berlinie. Dlaczego?


Problem, wokół którego oscyluje cały Saganowy Kontakt polega na tym, że zdecydowaną większość założeń dotyczących kontaktu obcej cywilizacji musimy poprzyjmować w ciemno i na tej podstawie przyjąć kolejne założenia. Wydaje się, że w momencie, w którym bierze w łeb cała logika, zostaje nam w ręku jedyny as, którym należy się słusznie posiłkować – matematyka. Dlatego naukowcy od pierwszych kart powieści głowią się nad matematycznym udowodnieniem pewnych rzeczy, na których można się bezpiecznie oprzeć. Co jednak jeśli w innych rejonach wszechświata rzeczywistość bazuje na zupełnie odmiennych niż nasza tezach?


W większości przypadków, kiedy obcy odwiedzają naszą planetę, bądź podejmują próbę kontaktu, zniszczeniu częściowemu bądź całkowitemu ulega Ameryka i ostatecznie to w Ameryce właśnie wszystko jest rozwiązywane. Ameryka ma śmiałków, którzy głowią się nad rozwiązaniami itp. Wydawałoby się, że nie inaczej jest w przypadku Kontaktu. Tu tajemniczy sygnał pochodzący z systemu Wega oddalonego od Ziemi o 26 lat świetlnych przechwycony zostaje przez doktor Eleanor Arroway w ramach programu SETI w centrum radioteleskopów w Nowym Meksyku. Wątpliwe jest jednak by obca cywilizacja kierowała swą uwagę akurat na Wuja Sama. Bez wątpienia faktem jest natomiast, że ta silna, inteligentna i pracowita Ellie reprezentuje w tym wypadku całą ludzkość. Ciekawi mnie to, czy osiągnęłaby tyle ile osiągnęła, będąc zdecydowanie bardziej podatna na rady innych ważnych w jej życiu osób niż na swoją własną intuicję.


Książce zdecydowanie bliżej do kierunku popularnonaukowego niż do emocjonującej fabularnej powieści. Dlatego mimo głównego celu, jakim niewątpliwie jest zrozumienie, co obca cywilizacja chce nam przekazać, Kontakt zachwyca typowo naukowym rozkładem na czynniki pierwsze procesów, zjawisk i podejmowanych w związku z postępami dalszych przedsięwzięć. Zamiast zielonych humanoidalnych stworzeń z wielkimi czarnymi oczami, Sagan pozwala nam puścić wodze fantazji i niczego nie narzuca. Coś się z nami kontaktuje i to coś przesyła instrukcje. Nikt nie wie jak to coś wygląda i po co robi to, co robi, a nawet jeżeli wie ktokolwiek, to do grona tego nie można z pewnością zaliczyć czytelnika. Zamiast budować kosmiczny statek, którym to w granicach jednego czy dwóch rozdziałów podryfujemy w kierunku wspomnianej Wegi, tu czytamy o całym procesie jego tworzenia, począwszy od pierwszych intuicyjnych poszlak sugerujących nam jego budowę.


Na uwagę zasługuje również ta część powieści, która zajmuje olbrzymie miejsce, a dotyka odwiecznego wszystkim dobrze znanego problemu. Mianowicie starcia dwóch od lat podgryzających się dziedzin. Nauki i religii. Coś obcego wysyła nam sygnał. Skąd pewność, że to coś (o ile to jest właśnie czymś) ma dobre intencje? Skąd tak łatwe wykluczenie roli Boga w tym wszystkim? Może to właśnie On się z nami kontaktuje? Jeżeli tak, to dlaczego teraz i dlaczego w ten sposób? Gdyby postawić po jednej stronie równoważni doktor Ellie z grupą innych naukowców zamieszanych w próby badania przechwyconego sygnału, po drugiej przewijających się w powieści duchownych showmanów wtrącających swoje teorie gdzie tylko i komu można, mogłoby się okazać, że siła argumentów utrzyma szalę w równowadze. Wielostronicowe filozoficzne dysputy pomiędzy stronami równoważni to jeden z przykładów pięknej, choć już granicznej dialektyki erystycznej, zapomnianej nieco w czasach dzisiejszych. Czytelnik jest świadkiem przedstawienia, w którym zamiast wzajemnego okładania się po głowach teleskopem i krzyżem, postaci rozmawiają. I mimo tego, że obie strony starają się zawzięcie przekonać do słuszności swoich przekonań, to nie złorzeczą, zatem cenniejsza jest siła argumentu, nie argument siły i o tym czyta się wybornie.


Przez długi czas głowiłem się nad tym, dlaczego jestem tak bardzo w tyle z wybitną literaturą światową, niezależnie od gatunku. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że poznawanie po raz pierwszy tych wszystkich wartych dzieł na przykładzie Kontaktu, sprawia mi olbrzymią frajdę.

57 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page