top of page
  • Aga K.

"Kronika towarzyska lady Whistledown" Julia Quinn, Suzanne Enoch, Karen Hawkins, Mia Ryan

Zaktualizowano: 4 maj


tytuł: "Kronika towarzyska lady Whistledown"
tytuł oryginału: "The Further Observations of Lady Whistledown"
autorki: Suzanne Enoch, Karen Hawkins, Mia Ryan, Julia Quinn
tłumaczenie: Katarzyna Krawczyk
data wydania: 2023-02-14
liczba stron: 496
ISBN: 978-83-8202-817-1



Po "Kronikę towarzyską Lady Whistledown" sięgnęłam w poszukiwaniu lekkiej, niczym niezmąconej, niewymagającej rozrywki. I właśnie to otrzymałam w tej lekturze. Zapraszam na kilka słów poświęconych tej antologii opowieści czterech różnych autorek, historii niejako z "uniwersum Bridgertonów".


Publikacja składa się z czterech opowiadań, które łączy tytułowa kronika towarzyska lady Whistledown. Czytelnicy (albo widzowie) znający historię rodzeństwa Brigdertonów na pewno wiedzą o co chodzi, dla niezaznajomionych z tematem - to fikcyjna gazetka wydawana przez tajemniczą damę podpisującą się lady Whistledown, śledząca losy elit towarzyskich i złośliwie je komentująca. I w tej publikacji właśnie każdy rozdział każdego opowiadania zaczyna się właśnie urywkiem ze wspomnianej kroniki. Wszystkie rozgrywają się w podobnym czasie i w tym samym miejscu, tworząc tym samym całkiem spójną całość. Ciekawe jest też to, że bohaterowie praktycznie każdego z opowiadań pojawiają się w tle w innych historiach, również scalając w ten sposób całą antologię.


Najmniej spodobało mi się opowiadanie "Tuzin pocałunków" Mii Ryan, bowiem z całego zbiorku było po prostu najgłupsze, pozbawione kompletnie logiki i właściwie niemające w sobie zbyt wiele sensu. To była opowieść o młodej Caroline Starling, która po śmierci ojca zostaje wyrzucona z domu przez nowego dziedzica posiadłości i nienawidzi go z całego serca. Okazuje się, że mężczyzna jest jednak nią zainteresowany, a skrywa przy tym pewien sekret... Brzmi ciekawie, ale niestety, okazuje się, że autorka nie umiała jakoś sensownie poprowadzić tej historii, zamiast tego wprowadziła mnóstwo sytuacji wzbudzających ciarki żenady w czytelniku.


Pozostałe trzy opowiadania nie były jakoś specjalnie wyróżniające się, ale w porównaniu z tym wyżej, okazały się całkiem przyjemne w odbiorze. Pierwsze z całego zbioru, "Jedyna prawdziwa miłość" autorstwa Suzanne Enoch, to opowieść o Anne Bishop, młodej kobiecie, która od kołyski jest zaręczona z innym arystokratą. Problem w tym, że mimo iż już jest w wieku odpowiednim do zamążpójścia, jej narzeczony nie kwapi się, żeby ją w ogóle poznać, nie mówiąc już o wzięciu z nią ślubu... Dziewczyna korzysta więc z życia, gdy nagle do miasta przybywa wspomniany narzeczony i okazuje się, że jej sytuacja się zmienia... Nie była to oczywiście szczególnie inteligentna opowieść, ale została poprowadzona lekko i z pewną dawką humoru, więc czytało się ją z przyjemnością, przymykając oko na nieścisłości.


Podobnie z drugim z kolei opowiadaniem - "Dwa serca" Karen Hawkins. Ono również było leciutkie i bezpretensjonalne, miało w sobie sporo uroku, ciekawą bohaterkę, a historia w nim opowiadana w fajny sposób korzystała z motywu friends-to-lowers. Główną bohaterką jest tu Liza Pritchard, dość ekscentryczna, samodzielna, niemłoda już panna, która postanawia wyjść za mąż. Wydaje jej się, że znalazła odpowiedniego kandydata, jednak na drodze do spełnienia jej planu staje jej wieloletni przyjaciel...


Ostatnia historia wyszła spod pióra Julii Quinn, autorki serii o Bridgertonach i pomysłodawczyni kroniki lady Whistledown. "Trzydzieści sześć walentynek" to opowiadanie w klimacie wspomnianej serii, również sympatyczne jak dwa powyższe, napisane nawet z pomysłem, chociaż dość luźne, jeśli chodzi o poważne traktowanie realiów epoki ;). To opowieść o Susannah Ballister, która przeżyła upokorzenie towarzyskie - została wręcz publicznie porzucona przez zalotnika i po kilku miesiącach wreszcie dochodzi do siebie, żeby stwierdzić z zaskoczeniem, że brat jej niedoszłego ukochanego zaczął się nią interesować...


Całą książkę czytało mi się naprawdę bardzo szybko, bo i jej język jest prościutki i akcja dynamiczna. To przyjemne czytadełko, na próżno jednak szukać w tej antologii jakiejś szczególnej wartości poza czystą rozrywką. Całość jest czasem urocza, chwilami sympatyczna, czasem głupiutka, czasem przewidywalna, innym razem nieco żenująca, traktująca czasy, w których się rozgrywa bardzo luźno, podobnie jak konwenanse. Podobnie jak we wspomnianych już Bridgertonach, i tu nie brakuje scen erotycznych, są jednak nie tak częste i rozbudowane, a w większości też mniej denerwujące.


"Kronika towarzyska lady Whistledown" to książka nie tylko dla fanów serii Julii Quinn i serialu na jej podstawie. Może spodobać się też osobom poszukującym lektury, która nie będzie wymagać żadnego wysiłku, a zapewni trochę rozrywki i uśmiechu. To taka pozycja na dwa-trzy wieczory, w sam raz żeby odpocząć od codzienności, przenosząca nieco w czasie, choć wciąż zachowująca współczesne klimaty romansowe.


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka - współpraca reklamowa, barter.



#kronikatowarzyskaladywhistledown #juliaquinn #karenhawkins #miaryan #suzanneenoch #romans #opowiadania #zyskiska #współpracareklamowa


58 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page