- Blue Carmen
Lśnienie w ciemności (Antologia)

Tytuł: Lśnienie w ciemności
Tytuł oryginału: Shining in the dark: Celebrating 20 Years of Lilja's Library
Autor: Stephen King, Jack Ketchum, P.D. Clark, Steward O'nan, Bev Vincent, Clive Barker, Brian Keene, Richard Chizmar, Keving Quigley, Ramsey Campbell, Edgar Allan Poe, Brian James Freeman, John Ajvide Lindquist
Tłumaczenie: Jarosław SKowroński
Wydawca: Zysk i S-ka
Liczba stron: 299
ISBN: 978-83-8202-722-8
Data wydania polskiego: 25-10-2022
Wśród pojawiających się wciąż coraz lepszych, bardziej zaskakujących od poprzednich i coraz bardziej niepowtarzalnych pozycji literackich (przynajmniej według haseł nadrukowanych na okładkach) miło jest odnotować premierę tytułu, który nie stara się być „naj-” w żadnym z rankingów. Lśnienie w ciemności właśnie takie jest, bo to antologia powstała z okazji dwudziestolecia witryny Lilja’s Library poświęconej Stephenowi Kingowi. Z sympatią przyjmuję tego rodzaju publikacje, a posiadanie ich na półce umożliwia poczuć cząstkę tego wyjątkowego wydarzenia, jakim jest świętowanie rocznicy. Są to teksty grozy, skierowane do specyficznego odbiorcy, ale nazwiska umieszczone w spisie opowiadań należą do sztandarowych twórców gatunku.
Zbiór dwunastu opowiadań wybranych do tej antologii znajdują się teksty bardzo różne. Niektóre obszerniejsze, niektóre bardzo krótkie, pozwalają na kilka wieczorów wkroczyć do świata grozy. Swoją drogą, nieco zaskakujące jest pojawienie się tej antologii na polskim rynku, bo o ile Stephen King jest znany na całym świecie, to trudno przypuszczać, że o istnieniu Lilja’s Library wie grono szersze niż najżarliwszy fani tego twórcy. Niemniej wydawnictwo Zysk i S-ka podsuwa czytelnikowi różnorodny i bardzo przyjemny zbiorek opowiadań, pięknie wydany i solidnie oprawiony.
Antologię otwiera opowiadanie Stephena Kinga i przyznam, że znam jego lepsze teksty, ale cudownie było po ponad roku przerwy na nowo zetknąć się z owocami jego wyobraźni. Niebieski kompresor to naprawdę specyficzny tekst, śmiem twierdzić, że większości odbiorców może nie podejść, ale ma w sobie coś tak charakterystycznego dla Kinga, że u wiernego odbiorcy powinno tknąć czułą strunę (o ile opowiadanie grozy ma ku temu potencjał).
Tekst Bev Vincent, Aeliana, ociera się swoim klimatem o postapo, science fiction i fantasy i jego lektura potrafiła dostarczyć emocji. To historia mroczna, z niejednoznaczną bohaterką, zdecydowanie mająca potencjał na zostanie pełnowymiarową powieścią, czego w dalszej przyszłości bym sobie życzyła.
Bardzo przypadło mi do gustu opowiadanie Miłość matki, choć przyznam, że spodziewałam się nieco innego pomysłu na fabułę. Do tego, bohater w Miłości matki nosi dokładnie takie samo imię jak bohater innego, wcześniejszego tekstu i zauważyłam niepokojące podobieństwa między tymi sylwetkami. Zakładając, że nie było to intencjonalne (a z całą pewnością nie, poza tym da się dostrzec pewne detale jednoznacznie wskazujące, że to nie ta sama postać) efekt końcowy wychodzi całkiem… zaskakujący.
W Lśnieniu w ciemności nie da się uniknąć opowiadań średnich, takich jak na przykład Cmentarny taniec Richarda Chizmara, możliwe, że znanego niektórym fanom gatunku z trylogii o Gwendy (Pudełko z guzikami Gwendy) współtworzonej ze Stephenem Kingiem. Tekst wypada na tyle przeciętnie, że po paru chwilach (i lekturze kolejnego opowiadania) praktycznie całkowicie wymazuje się z pamięci.
Niewątpliwie wciągającym okazało się opowiadanie Ketchuma i Caceka, w którym fabułę budują wymieniane na czacie wiadomości, wysyłane przez samotną nastolatkę i mieszkającego z kotem czterdziestolatka. Owszem, wiem jaki rodzaj fabuły przychodzi po tym zarysie na myśl – przyznam, że sama spodziewałabym się najbardziej oczywistego rozwiązania, a jednak, uważam, że końcówka może zaskoczyć. Poza tym zawsze mam słabość do zapisu historii w formie czy to epistolarnej, czy to epistolarnej uwspółcześnionej, właśnie za sprawą wiadomości na czacie, wymiany maili czy rozmów z innych komunikatorów i platform (przywodzi to nieco na myśl świetne opowiadanie Joe Hilla zapisane w formie Tweetów).
Na sam koniec wisienka, najbardziej zaskakującym (choć trochę to przeczy pierwszemu akapitowi tej recenzji) okazało się dla mnie opowiadanie Clive’a Barkera Pidgin i Theresa. Rozwiązania zastosowane przez autora potrafią wzbudzić niesmak, ale uważam, że właśnie ta bezkompromisowość w szokowaniu odbiorcy wypadła na plus dla autora. Poczułam się bardzo zachęcona do innych jego tytułów i właśnie dzięki temu tekstowi przypomniałam sobie, jak bardzo doceniam „próbki” możliwości twórców, jakie zawierają wszelakie antologie.
Jak już zapewne dało się zauważyć wyżej, Lśnienie w ciemności jest różnorodne i do tego jego odbiór będzie mocno uzależniony od preferencji odbiorcy. Myślę, że daleko mu do uniwersalności, ale też nie o to chodziło podczas planowania antologii. Jest ona raczej ukłonem w kierunku wiernych fanów, nie tylko Stephena Kinga, ale samego gatunku jakim jest groza. Sądzę, że to ciekawy smaczek w bibliotekach wszystkich amatorów horrorów, bardziej i mniej współczesnych, nie stanowi jednak też pozycji obowiązkowej.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka
Jagoda