PoważnieNiepoważny
Niby Asimov a nie Asimov.
Isaac Asimov - Imperium Galaktyczne TOM I: Gwiazdy jak pył

AUTOR: Isaac Asimov
TYTUŁ: Gwiazdy jak pył
TYTUŁ ORYGINAŁU: The Stars like dust
CYKL: Imperium Galaktyczne
TOM: I
GATUNEK: Sci-fi, fantasy
DATA WYDANIA: 12.04.2022r.
WYDAWNICTWO: REBIS
ISBN: 978-83-818-8434-1
ILOŚĆ STRON: 240
OCENA: 9/10
Z tych mniej teraz istotnych, aczkolwiek być może ciekawych dla niektórych, wydarzeń ze świata, w roku 1950 liczba ludności świata wynosiła lekko ponad 2,5 mld, w Rzymie została uchwalona Europejska Konwencja Praw Człowieka, otwarto metro w Sztokholmie, na świat przyszedł aktor znany sporo później m.in. z takich seriali, jak Złotopolscy, Daleko od noszy, czy Buła i spóła – Paweł Wawrzecki, a ZSRR ogłosił, że dysponuje bombą atomową.
Bardziej istotny dla całego czytelniczego świata, głównie dla miłośników sci-fi być może fakt, że to właśnie w roku 1950 światło dzienne ujrzały pierwsze tomy cykli takich jak Fundacja, Roboty, czy Imperium Galaktyczne, jednego z mistrzów gatunku – Isaaca Asimova.
Ci, którzy mają już za sobą jego powieści z lat późniejszych, czytając Gwiazdy jak pył mogą odnieść wrażenie, jakby treść była pisana inną ręką. I słusznie. Autor być może jeszcze nie zdążył wypracować sobie swojego autorskiego stylu, w którym osiadł i którym przyciągnął rzesze fanów. Nie znaczy to w żadnym wypadku, że pierwsza część Imperium Galaktycznego nie fascynuje. Jest to zwyczajnie zalążek autorskich umiejętności, które pełny rozkwit osiągnęły zaledwie kilka lat później.
Treść powieści skupia się na powiększaniu imperium przez mieszkańców suchej, niezbyt urodziwej pustynnej planety Tyrann. Posiadając odpowiednie wyposażenie oraz wiedzę, kolonizują kolejno mniejsze planety, siłą podporządkowując sobie ich tubylców. Niespodziewanie i rzecz jasna nie z własnej woli, przeszkodą w wypełnianiu imperialistycznych planów Tyrranejczyków staje się Biron Farrill. Przybysz z planety Nefelos, zamieszkujący od 4 lat spustoszoną nuklearnie Ziemię i będący już prawie absolwentem Ziemskiego Uniwersytetu. Niestety akurat trzy dni przed rozdaniem dyplomów Biron znajduje w swoim pokoju bombę, dowiaduje się o uwięzieniu i zapewne rychłej śmierci swojego ojca – rządcy Widemos, a niejaki Sander Jonti, który go o tym informuje, wysyła go do znanego mu tylko z opowieści suwerena Rhodii – Hinrika V, celem uniknięcia utraty życia przez niego samego, ponieważ – jak twierdzi – Tyrrańczycy po ojcu zapewne znajdą i jego. Farrill może wydawać się okładkowym „naiwnym studentem, który trafia w sam środek kosmicznej intrygi”, jednak pozory mogą mylić, a ja radzę czytać wszystko uważnie, ponieważ od momentu wejścia na pokład statku kosmicznego ruszającego na Rhodię, a w zasadzie już od chwili opuszczenia Birona pokoju z materiałem wybuchowym, wszystko zaczyna być szyte bardzo grubymi nićmi.
Nie da się ukryć, że Gwiazdy jak pył, to taka lekka, przyjemna space opera, z pełnią swoich wad i przeważających nad nimi zalet. Mniej kosmicznych bitew (ale to dopiero pierwszy tom, mam nadzieję, że później się to rozkręci), sporo międzygwiezdnych podróży, więcej intryg i polityki, a w to wszystko średnio zgrabnie wpleciony wątek miłosny, pełen romantycznych przygód. (Daję słowo, że podczas czytania, w miejscu Birona widziałem młodego Hana Solo (oczywiście z twarzą Harrisona Forda, a jakżeby inaczej)). Mimo, iż świat przedstawiony przez Asimova jest znacznie odległy od naszych czasów obecnych (bomby atomowe nazywane są tu prymitywną bronią), to niektóre tradycje, takie jak m.in. wydawanie za mąż młodej córki w myśl racji stanu, dla bezpieczeństwa międzyplanetarnego, czy interesów ludności, są nadal kultywowane. Jak w średniowieczu. Pierwszy tom cyklu ukazuje również jak bardzo pozory mogą mylić. Nie wszystko złoto, co się świeci i nie taki diabeł straszny, jak go malują. Przekonamy się o tym podczas czytania niejednokrotnie.
Cóż więcej, książkę przeczytałem w dwa dni. I to tylko dlatego, że zwyczajnie musiałem się zająć czymś innym. Gdyby nie fakt posiadania życia poza tym czytelniczym, powieść zostałaby zmieciona pewnie w kilka godzin, ponieważ wciągnęła. Nie jest objętościowo długa, a sama historia nie jest bardzo zawiła. W sam raz na pierwszą przygodę z Asimovem. Niestety po Gwiazdach jak pył można pójść jedną z dwóch skrajnych dróg. Albo się w jego twórczości zakochacie, albo nie sięgnięcie po kolejną powieść już nigdy. A szkoda. Bo warto.