- anna.klata
„Niewolnik w Europie” Pawła Brola, czyli Pan Samochodzik w nowoczesnym wydaniu
Zaktualizowano: 20 cze 2020

źródło okładki: https://novaeres.pl/katalog/tytuly?szczegoly=niewolnik_w_europie,druk
Tytuł: Niewolnik w Europie
Autor: Paweł Brol
Wydawca: Novae Res
Rok wydania: 2020
ISBN:978-83-8147-846-5
Głównym bohaterem „Niewolnika w Europie” jest Michał – lekkoduch, wieczny student (najpierw skończył politologię, potem prawo), który przypadkiem dostaje pracę najpierw w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a potem Prezydenta. Jednocześnie zostaje on wciągnięty w międzynarodową intrygę, w której centrum jest piękna Helena, córka prezydenta, a w tle rajskie pejzaże wysp Starego Kontynentu.
Powieść tę czyta się szybko i łatwo – akcja toczy się wartko, a zwroty akcji są mniej lub bardziej spodziewane. Czasami tempo odrobinę zwalnia, gdy przenosimy się w wewnętrzny świat naszego bohatera – jego przemyśleń i wrażeń na temat odwiedzonych miejsc czy napotkanych ludzi. Michał jest również amatorem architektury, ze szczególnym uwzględnieniem tej sakralnej – stąd możemy natknąć się na szczegółowe opisy wnętrz kościołów czy innych obiektów kultu.
Sama powieść napisana jest sprawnie – autor używa co prawda czasem dość brawurowych sformułowań, jednak nic, co utrudniałoby odbiór książki czy śledzenie akcji. Język jest dość potoczny, momentami lawirujący w stronę bardziej dziennikarskiego, ale ciekawy. Autor dobrze oddaje atmosferę i nastrój swoich postaci i ich otoczenia.
Intryga sama w sobie jest również wciągająca – aczkolwiek niektóre jej elementy ocierają się trochę o co bardziej fantastyczne fragmenty „Pana Samochodzika” i niektóre sploty okoliczności są odrobinę zbyt szczęśliwe – ale może to tylko moje odczucie. Dodatkowe okraszenie ich nutą mistycyzmu jest co prawda uzasadnione z punktu widzenia poglądów głównego bohatera i modus operandi całej akcji – osobiście mogłabym się bez nich obyć.
To, co się autorowi udaje, to dokonać sprawnej krytyki ruchów antyimigranckich w nienachalnej formie. Szkoda, że temat nie wybrzmiewa do końca, a np. postaci kobiece są raczej sprowadzone do roli dziewczyn Jamesa Bonda circa 1962, ale nie można mieć wszystkiego. Przy okazji autor serwuje nam ciekawą wizję Rzeczypospolitej za 10 lat – która mam nadzieję, nigdy się nie ziści.
Anna Klata