top of page
  • Zdjęcie autoraPoważnieNiepoważny

Odyseja kosmiczna 2001

Arthur C. Clarke - Odyseja Kosmiczna 2001
 

AUTOR: Arthur C. Clarke


TYTUŁ: Odyseja kosmiczna 2001


TYTUŁ ORYGINAŁU: 2001: A Space Odyssey


TOM: I


GATUNEK: fantasy / science-fiction


DATA WYDANIA: 09.08.2022r.


WYDAWNICTWO: Rebis


ISBN: 978-83-8188-496-9


ILOŚĆ STRON: 280


OCENA: 11/10


 

Rok 1969 wydał na świat takie sławy jak m.in. Jennifer Lopez, Michael Schumacher, DJ Tiesto, czy nasz rodowity Zenek Martyniuk, ale zabrał taką sławę, jak Witold Gombrowicz.

W roku 1969 Nagrodę Nobla otrzymał Samuel Beckett (ten od Godota).

Był to również rok, w którym do wózka inwalidzkiego został już na zawsze przykuty Stephen Hawking, ale oczy i uszy większej części ludzkości prawdopodobnie były w lipcu 69 skierowane w jedno miejsce. Pierwsza załogowa misja lotu na Księżyc. Dowódca Apollo 11, amerykański pilot i astronauta, Neil Armstrong użył po lądowaniu pamiętnych słów:

„That's one small step for a man, one giant leap for mankind”

Parafrazując te słowa, "Odyseja Kosmiczna 2001" Arthura C. Clarke’a to z pozoru niewielka objętościowo lekturka, ale jakże ważna i jakże gigantycznie inspirująca reprezentantka science-fiction. Lem ma w moim serduchu odpowiednie miejsce do spoczynku, które za całokształt twórczości po prostu mu się należy. Nie inaczej jest z szanownym Asimovem. Myślę, że na przestrzeni lat, rozbuduje jeszcze kilka miejsc, żeby pomieścić tam wszystkich tych, którzy mnie zachwycą (mówimy tu tylko o science-fiction rzecz jasna, dlatego o szanownych Tolkienie i Pratchett’cie nie wspominam). Clarke powinien tam być już dawno. Mimo iż zarówno książka, jak i filmowy scenariusz powstawały w tym samym czasie, to rzucając gdzieś w tłumie hasło Odyseja Kosmiczna! Wielu ludzi najpierw pomyśli o Kubricku. I w dobie cyfryzacji nie powinno to dziwić. Stanley już sporo czasu przed Lśnieniem odwalił kawał dobrej roboty (przy Lśnieniu zrobił to ponownie). O to, który z panów zerżnął potocznie mówiąc z drugiego mogą toczyć się spory. Wystarczy jednak przeczytać wstęp do Odysei… we wznowionym jej wydaniu z serii: Wehikuł Czasu wydawnictwa Rebis, aby rzucić trochę światła, na to, jak było naprawdę. Zadziwiający jest fakt, jak autorowi udało się tak doskonale uchwycić zjawiska, które dopiero rok później (po lądowaniu na Księżycu) mieliśmy okazję zaobserwować (i to też fragmentarycznie). M.in. na podstawie jego koncepcji powstały dzisiejsze stacje kosmiczne!


Wydaje się, że młode powiastki z gatunku science-fiction muszą być grube, żeby czytelnik czuł ten kawał dobrej literatury, muszą być nafaszerowane tą całą techniczno-naukową nomenklaturą, żeby czytelnik wiedział, że nie ma do czynienia z byle kim, a im mniej zrozumie, tym więcej ów dzieło powinno znaczyć. Otóż nie do końca. "Odyseja Kosmiczna 2001" to prostota sama w sobie poczynając od tytułu. Odys podobnie jak statek Discovery tułał się po świecie (ten drugi bardziej po wszechświecie). Fabuła powieści skupia się na wyprawie w kosmos w kierunku pierścieni Saturna w celu zbadania… w sumie nie wiadomo czego, ponieważ załoga statku nie zna prawdziwego celu misji. Pomaga im w tym (do pewnego czasu) pokładowy superkomputer HAL 9000 – prototyp sztucznej inteligencji. Dave Bowman i Frank Poole, jako jedni z załogantów staną przed niejednym wyzwaniem dotyczącym nie tylko rzeczy pozornie zrozumiałych, ale i tych, których nijak ludzkim rozumem wyjaśnić nie można. A wszystko za sprawą jednego dziwnego monolitu, który wylądował gdzieś na terenie Afryki olbrzymi kawał czasu temu i teraz przypomniał o sobie… z Księżyca.


Słowa nie są w stanie wyrazić jak bardzo ważna jest dla mnie ta książka, a jednak Arthur Clarke użył odpowiednich słów, żeby trafić zarówno do mnie, jak i do wielu wielu innych czytelników do reszty jego twórczością kupionych. Jak na ironię, powieść, która dotyczy nieznanych, bądź mało znanych zakamarków kosmosu jest prosta, ale w żadnym wypadku nie niewymagająca. Coś, co nie jest zrozumiałe dla czytelnika jest dokładnie tożsame dla autora, więc jeśli nie rozumiecie tego, co znajduje się pod koniec książki, to znaczy, że właśnie takie powinno być, a sposób w jaki zostało to opisane to istny majstersztyk. Kosmos opisany ręką Clarke’a i podany ludziom na ekranach oczami Kubricka jest dla mnie punktem wyjścia pod wiele filozoficznych ale i stricte naukowych rozważań. A co jeśli po śmierci stajemy się… istotą poznania natury wszechrzeczy? Myślą? Wszystkim i niczym? A co, jeśli żeby się takim stać, w cale nie należy umierać?

76 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page