- Blue Carmen
Opowieść o dwóch miastach

Tytuł: Opowieść o dwóch miastach
Autor: Charles Dickens
Tłumaczenie: Tadeusz Jan Dehnel
Tytuł oryginału: A Tale of two cities
Data wydania: 31-05-2022
Liczba stron: 588
Wydawca: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-8202-570-5
Londyn i Paryż. Dwa światy, podobne i różne. Bohaterowie z tajemnicami i duszny, pełen mgły i szarości klimat. W Opowieści o dwóch miastach Dickens doskonale kreuje pejzaż społeczno-obyczajowy i zachwyca czytelnika prowadzeniem narracji, która na pozór stonowana jest napakowana drobnymi szpilkami, wbijanymi przez autora w najróżniejsze kwestie, szczególnie te związane z członkami arystokracji i ich poczynaniami, a także pobudkami i przekonaniem, że wszystko ujdzie im na sucho.
Opowieść o dwóch miastach to taka historia, która potrzebuje czasu na rozkręcenie się. To dokładnie ten typ fabuły, który lubię. Na samym początku, kiedy dopiero czytelnik „rozpoznaje teren” szybko nabywa wrażenia, że wie, jak potoczą się losy bohaterów. I Dickens w znakomity sposób wyprowadza odbiorcę z błędu, prowadząc fabułę zupełnie innym torem. W dalszych etapach książki oczywiście ten początek nadal ma znaczenie, ale patrząc z perspektywy przekroczenia ponad połowy historii można być zdziwionym, jak to wszystko się potoczyło.
Bardzo doceniam realizm w tej powieści. Wydarzenia się doprawione swego rodzaju złowieszczymi wtrąceniami, które budują klimat niepokoju, momentami zahaczający o grozę. Wściekłość, strach, rozpacz, zdrada… to wszystko jest u Dickensa bardzo łatwe w odbiorze, bardzo sugestywne. Autor znakomicie opisuje najróżniejsze ludzkie reakcje i nie wypada to sztucznie, nie wypada to też nudno.
Nie jestem przekonana, czy powieść Dickensa jest prawidłowo reklamowana sloganem „Miłość i rewolucja w cieniu gilotyny”. Po części się zgadzam, ale tylko po części, bo owszem, wątek rewolucyjny dość znacząco determinuje wydarzenia rozgrywające się w powieści, ale ta miłość jednak jest nieco bardziej w cieniu, dlatego zakładam, że to bardziej chwyt marketingowy dla przyciągnięcia uwagi, bo spłaszczenie tego spektrum tematyki, o jaką zahacza Dickens do relacji romantycznej to stanowczo zbyt mocne odarcie tej powieści z jej najlepszych atutów.
W tej powieści niesamowicie są też przedstawione zbiorowe emocje, targające tłumem podniety i wściekłość, której ujścia szuka on na ulicach. Te fragmenty powieści mogą wręcz przerazić swoją gwałtownością i mocą. Chwilami przywodzi to na myśl współczesne dystopie, w których władzę przejmuje zbiorowość powodowana jedną słuszną racją. W zasadzie, jak na powieść obyczajową, można się trochę przestraszyć czytając Dickensa, choć nie mogę nie dodać, że to właśnie takie fragmenty czynią tę powieść wyjątkowo fascynującą. Poza tym bohaterowie u Dickensa są kreowani powolnie, ale szczegółowo – każda postać ma swoją historię, relacje między bohaterami są bardzo autentyczne i wzbudzają emocje. Szczególnie na myśl nasuwa się więź łącząca Lucie z jej odnalezionym po latach ojcem. Na początku jednak z przejęciem śledzimy losy bankowca Lorry’ego, po to, by kilka rozdziałów później skupić uwagę na innych i rozwiać wątpliwości co do tego, na kogo tu reflektory są skierowane. Równocześnie, Pan Lorry przez efekt świeżości, jako pierwszy który pojawia się na scenie, zapada w pamięci najmocniej.
Słowem – polecam. I to gorąco. Świetna powieść, zajmująca, a co najważniejsze, wzbudzająca multum emocji, pozytywnych i negatywnych. Zaskakuje, wciąga i sprawia, że po odłożeniu i tak wraca się do niej myślami. Wynagradza czytelnikowi początek z dużą nawiązką w trakcie. Zdecydowanie to jeden z najlepszych tytułów, jakie miałam w rękach i jedna z tych powieści, do których będę wracała.
Jagoda