PoważnieNiepoważny
Po prostu nudna biurowa robota
Andy Greene - The Office. Opowieść o kultowym serialu

AUTOR: Andy Greene
TYTUŁ: The Office. Opowieść o kultowym serialu
TYTUŁ ORYGINAŁU: The Office: The Untold Story of the Greatest Sitcom of the 2000s: An Oral History
GATUNEK: film/kino/telewizja
DATA WYDANIA: 15.11.2022r.
WYDAWNICTWO: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-8202-706-8
ILOŚĆ STRON: 520
OCENA: 8/10
„It took me so long to do so many important things, it’s just hard to accept that I spent so many years being less happy than I could’ve been. Jim was five feet from my desk and it took me four years to get to him. It’d be great if people saw this documentary and learned from my mistakes. Not that I’m a tragic person. I’m really happy now, but it would just make my heart soar if someone out there saw this and she said to herself, „Be strong. Trust yourself. Love yourself. Conquer your fears. Just go after what you want, and act fast ‘cause life just isn’t that long”” ~ Pam Beesly.
„The weird thing is now I'm exactly where I want to be. I've got my dream job at Cornell, and I'm still just thinking about my old pals. Only now they're the ones I made here. I wish there was a way to know you're in "the good old days", before you've actually left them” ~ Andy Bernard
To jedne z cytatów pochodzących z tego mistrzowskiego serialu, będące z jednej strony potwierdzeniem tego, że „The Office” potrafi oprócz bólu brzucha ze śmiechu, wywołać u widza także zadumę i wzruszenie (i to wielokrotnie), a z drugiej strony nieco zdradzające fabułę, ale myślę, że jeżeli ktoś dotarł do recenzji książki bazującej w całości na serialu, to sam serial ma już za sobą, zatem o spojlerach nie ma mowy.
Kiedy w 2005 roku telewizja NBC wystartowała z pilotem „Biura”, stanowiącego remake brytyjskiego serialu o tym samym tytule, amerykańscy odbiorcy podeszli do tej nowości dość sceptycznie. „Dziwadło” kręcone w specyficzny sposób, bez dogranych w odpowiednich momentach śmiechów publiczności, opisujące zwyczajne życie zwyczajnych ludzi w zwyczajny sposób, w role których nie wcielał się ani jeden z rozpoznawalnych w tamtych czasach aktorów/aktorek. Nawet Steve Carrel – kotwica i motor napędowy produkcji nie był wówczas aż tak popularny. Niechęć do przekonania się do nowości była tak duża, że po 5 odcinkach 1 sezonu pozostanie „Biura” na antenie wisiało na włosku. Na szczęście zaplecze reżyserskie (i nie tylko) miało przeogromne samozaparcie i wolę przetrwania. Jak się okazuje słusznie, bowiem serial odniósł i nadal odnosi spektakularne sukcesy.
Andy Green w książce pt. „The Office. Opowieść o kultowym serialu” zabiera nas w ponowną podróż po tym wspaniałym pod każdym względem mockumencie. Dużo czasu poświęca na tematy przeróżnych perturbacji, jakie miały miejsce na starcie produkcji i w trakcie zdjęć. Jeden odcinek to zaledwie 20 minut bez czołówki i napisów końcowych, a w rzeczywistości to pospinanie grafików wszystkich osób zamieszanych, setki ujęć, mimo tego, że przy kręceniu dbano głównie o naturalne, zwyczajne, przez co niekiedy nudne zachowanie postaci, dogranie wielu innych rzeczy, często nieprzewidzianych itp. Oprócz wywiadów z producentami, autor karmi nas rozmową z aktorami. Ci zdradzają jak z ich strony wyglądało przygotowanie do najlepszych pod różnym względem odcinków w niemal każdym sezonie oraz jak tworzyły się przez lata pielęgnowane relacje między tą wielką biurową rodziną. Gdyby nie wyrozumiałość zdecydowanej większości osób mających swój udział w powstaniu serialu, ich altruizm, poświęcenie na wielu płaszczyznach oraz chęć pchania tego wielkiego wózka mimo ewidentnie odpadających kół, nie udałoby się osiągnąć sukcesu. Po pewnym czasie odbiorców udało się do mockumentu przekonać właśnie tym, że na ekranach telewizorów nie widzieli kolejnej grupy rozśmieszaczy i oszustów, ale samych siebie. „Zaraz zaraz… myślałem, że tylko moja robota tak wygląda…” – "The Office" obroniło się szczerą prawdą wywołując konsternacje wśród widzów. A skoro już widzów przyciągnęło to musiało zatrzymać na dłużej zasypaniem żenadą, sarkazmem, amerykańskim absurdalnym humorem wolnym od wychodzącej nam teraz bokami poprawności politycznej, wolnym od obrażania się na wszystkich i wszystko. Nawet nie wiadomo kiedy Michael Scott zmienia się z nadętego przeszkadzającego dupka, którego nie cierpimy w nadętego przeszkadzającego dupka, któremu współczujemy. Pracownicy Dunder Mifflin to w większości ludzie, których nie sposób nie lubić, choć czasem lubić jest ich trudno. Są naszymi lustrami i to jest zauważalne.

Osobiście nienawidzę tego okrutnego kaca doświadczanego rzadko, acz bardzo intensywnie i każdorazowo po produkcji, w której przywiązuję się do postaci. Bez względu na to, czy to książka, czy serial, czy pełnometrażówka. Tak było z moim ukochanym Władcą Pierścieni, tak było z Big Bang Theory, tak było z Jak poznałem waszą matkę, tak było z … (mógłbym jeszcze trochę powymieniać) i tak jest z amerykańskim „The Office”. Jeśli ten serial można by było wstrzykiwać prosto w żyłę, to czułbym się dumny, będąc narkomanem. Podobnie jak rzesza fanów, która w obawie przed kacem poprodukcyjnym, tuż po ostatnim odcinku dziewiątego sezonu odpaliła pierwszy z pierwszego, wahałem się również ja, jednak wolałem przetrawić to po swojemu. Rozbici na kawałki pozostali także aktorzy wraz z całym zapleczem scenarzystów, reżyserów, producentów, którzy mimo wielkich chęci na kontynuację do jeszcze kilku sezonów, jednogłośnie przyznali, że zwyczajnie pora już kończyć. W moim kierunku pomocną dłoń wyciągnął Andy Green pisząc tę książkę. Miałem okazję jeszcze ciut dłużej spędzić wśród tych ludzi, pośmiać się z nimi, ponarzekać i dowiedzieć wielu rzeczy.
Znam pracę zza biurka lepiej niż własną kieszeń. Obserwacja codziennych wydarzeń w tym miejscu pracy mogłaby być przedłużeniem serialu „The Office” gdyby nie fakt, że zabawna jest tylko ta na ekranie. Mimo sporej (ale niewystarczającej!) ilości sezonów "Biura", obejrzenie całości nie zajmuje długo, zważywszy na fakt pochłaniania od kilku do kilkunastu przy każdym podejściu. Andy Green zebrał wszystko, co potrzebne do kupy, żebyśmy mogli sobie jeszcze o "Biurze" przypomnieć.