PoważnieNiepoważny
Pogięte bajki
Marcin Pełka - Pogięte Bajki

AUTOR: Marcin Pełka
TYTUŁ: Pogięte bajki. Ostatnie zlecenie
GATUNEK: satyra
DATA WYDANIA: 23.05.2022r.
WYDAWNICTWO: Novae Res
ISBN: 978-83-8219-898-0
ILOŚĆ STRON: 208
OCENA: 2/10
Miejmy nadzieję, że – jak może sugerować tytuł – jest to już ostatni tom Pogiętych Bajek, a Pan Pełka ostatni już raz zabrał się za plugawienie dzieciństwa mojego i wszystkich tych, którzy wzięli tę książkę do rąk. Patrząc wstecz, dwie pierwsze części ratowały te rozdziały, które znacznie odstawały od autorskiej konwencji literackiej w odniesieniu do tej pozycji, mianowicie – zamiast prześmiewczego wulgarnego wydźwięku, posiadały morał i ciekawiły. Po raz trzeci wspomnę zatem historię ołowianego żołnierzyka z pierwszego tomu, obalanie mitów przez jednego z uczniów w rozdziale innym, alternatywną historię dotyczącą Adama i Ewy, czy opowieść o dżinie z lampy w tomie drugim.
Jeżeli miałbym wybrać, co zaciekawiło mnie w Ostatnim Zleceniu to… nie wybrałbym najchętniej nic. Jednak przymuszony, pewnie przyznałbym, że rozdział pt. Podróż, z Claarhiounem wchodzącym w świadomość różnych bytów może intrygować. Ponieważ uwielbiam gatunek science-fiction, opowieści osadzone w kosmosie, nawet jeżeli fabuła ogranicza się jedynie do jednego małego kosmicznego statku, a poznawanie historii krok po kroku w formie spisanego gdzieś tam kiedyś dziennika bądź kroniki sprawia mi zdecydowanie sporą frajdę, na uwagę nawet zasługuje jeszcze jeden z rozdziałów najnowszych pogiętych bajek.
Szkoda, że spośród 23 opowiastek, na tą uwagę zasłużyły tylko 2 wyżej wspomniane. Cała reszta m.in. z przypakowanym Papą Smerfem, z koziołkiem matołkiem, który skończył swój żywot nie docierając do Pacanowa, Fioną (tą od Shreka) znającą aż za dobrze „polską łacinę” wygląda jakby została spisana na bazie opowieści młodziaków z poprawczaka, tylko przez Pana Pełkę po prostu ładnie ubrana w słowa. Książka z założenia chyba miała rozśmieszyć czytelnika. Podczas czytania nawet się nie uśmiechnąłem. Nie miałem ku temu powodu. Ten zbiorek jest nieprzewidywalny, ale to nie znaczy, że zaskakuje pozytywnie. Końcówki opowiastek to moment, w którym zazwyczaj wszystko się tu wyjaśnia a czytelnik dowiaduje się do jakiej bajki autor nawiązał (np. rozdział z Syrenką, z Janosikiem). Wygląda to jednak niekiedy na przemyślane aż zanadto, przez co zbyt przerysowane i dosyć żenujące. Z rozdziału na rozdział czułem coraz większe zażenowanie, ale i nadzieję, bo skoro w poprzednich częściach autor pokazał, że jak się chce to się da stworzyć coś fajnego (mimo iż w zdecydowanej mniejszości w odniesieniu do liczby rozdziałów), to w tym tomie również gdzieś to być musi. Jednego Panu Marcinowi odmówić nie można. Ma chłop wyobraźnię. A to, czy trafia Pogiętymi Bajkami w poczucie humoru jego czytelników to już kwestia gustu. My na tej płaszczyźnie mijamy się w dość sporej odległości.