- Mary Bycowsky
„Ratuj mnie” Ewelina Kluss

Lucyna jest spełnioną kobietą, ma dwóch synów i męża, a niedawno popełniła nawet wraz z przyjaciółką książkę. Małżonek dobrze zarabia, więc rodzinę stać na dość częste wyjazdy. Tym razem mają polecieć na Filipiny. To nie lada gratka dla chłopaków, a i główna bohaterka cieszy się z egzotycznego urlopu… do czasu.
Wieczorem przed wyjazdem, kiedy dopilnowuje już ostatnich niuansów, spóźniony wraca mąż i oznajmia, że z powodu obowiązków zawodowych nie jedzie. Lucy czeka więc samotna podróż z dziećmi. Niezadowolona, jednak się decyduje. Czy będzie to początek niezapomnianej przygody, czy tragiczne i traumatyczne doświadczenie?
Autorka, podobnie jak główna bohaterka, wydała już wcześniej książkę. Można zatem powiedzieć, że wplotła w powieść nieco własnych doświadczeń.
Lektura jest napisana w sposób przystępny, prostym językiem - można śmiało nazwać ją lekką. Ewelina Kluss ma ciekawą manierę jak najczęstszego wplecenia w tekst marek i nazw firm. Zupełnie, jakby płacili Jej za reklamę.
W tekście wspomniane są także inne dzieła, jak choćby „Pan Tadeusz” - np. nie bardzo wiem, do czego potrzebne było przytoczenie fragmentu, gdy nijak nie odnosi się on do akcji.
Powieść Kluss ma trochę wad, jednak jest to miłe czytadełko. Na pewno na plus zaliczyć można krótkie rozdziały, opatrzone na wstępie datą akcji. Fajnym zabiegiem jest też przedstawienie wydarzeń z perspektywy męża czy syna. Na początku fragmentu oznaczone mamy, z czyim punktem widzenia się na danym etapie zaznajomimy.
Jeśli szukacie książki niewymagającej, swobodnej, na jeden wieczór i potraficie wybaczyć drobne błędy, możecie śmiało sięgać. Należy jednak mieć na uwadze, że na dłużej nie zapadnie Wam w pamięci, a i konkurencja na rynku lekkich powieści jest stosunkowo duża, więc nie tak łatwo z tej rzeki „Ratuj mnie” wyłowić.